Starzec i ja (nie do końca bajka)

On- siwy starzec mieszkający z kotem w małej kawalerce,
Ja- cwaniaczek lekkoduch ,przemądrzały i butny wielce,
mijałem go co dzień wychodząc z domu,
siedział na ławce nie przeszkadzając nikomu,
jakby niewidzialny, dziwak, samotnik, wygnaniec,
pewnego dnia przechodząc obok zadał mi pytanie,
chłopak mogę cie prosić o przysługę,
daj... jak wy to młodzi mówicie... szluge,
nie wiem co mnie tknęło, normalnie uśmiechnąłbym się szyderczo i poszedł dalej,
jednak chyba tak być musiało, los tak chciał, że na to przystałem,
odpalił papierosa i zaczął mówić do mnie,
widzę jak handlujesz tym gównem wprost pod moim oknem,
nie bój się nic nikomu nie powiem,
lecz poświęć mi chwile, siadaj, coś ci opowiem,
kiedyś byłem taki jak ty, szukałem kasy łatwej,
żyłem pełnią życia przestępczym półświatkiem,
wszystko zaczęło się gdy skończyłem liceum,
w komunie handlowałem czym się dało na schodkach tam koło muzeum,
szybko wyrobiłem sobie kontakty na mieście,
myślałem że pieniądze przyniosą mi szacunek, respekt no i szczęście,
potem przyszedł kapitalizm, nowe czasy i znajomości,
coraz większe plecy i większe możliwości,
dziwki, wóda, narkotyki, nie było rzeczy nie osiągalnych,
większa kasa wymagała wyzbycia się dylematów moralnych,
miałem cel i żelazną hierarchie wartości,
dzięki temu wyzbywałem się w podejmowaniu decyzji zbędnych wątpliwości
twardą ręką prowadziłem rządy i swoje zasady,
pieniądzmi nagradzałem lojalność, zaś śmiercią niekompetencje i zdrady,
byłem bossem, nikt nie mógł mi się przeciwstawić,
jednym kiwnięciem palca mogłem zrobić z człowieka kogoś lub go zgładzić.
Słuchałem i myślałem co ten starzec opowiada za bajki,
był gangsterem, a dziś nie stać go na fajki,
lecz wtedy zaczął mówić dalej.
Chłopcze przyszedł dzień, gdy wszystko zrozumiałem,
nie jestem już człowiekiem, stałem się bestią,
na krwi, bólu i śmierci zbudowałem swe królestwo,
i po co mi to było zacząłem się pytać,
pieniądze dziś są a jutro ich nie ma- to rzecz nabyta,
wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi,
tych willi, samochodów i pieniędzy nie zabiorę ze sobą do trumny,
w jednym dniu zrezygnowałem z luksusów,
zerwałem z przeszłością z własnego wyboru... nie z przymusu,
zaszyłem się w tej starej kamienicy pod zmienionym personaliami,
zacząłem nowe życie unikając kary,
wyrzekłem się kasy i przestępczej wojny,
ale dzięki temu mam teraz sen spokojny,
chłopcze pamiętaj nie liczy się kasa,
gdy nie masz osób i miejsca do którego możesz wracać,
nie interesuje mnie banknot nie obchodzi bilon,
teraz po prostu ciesze się chwilą,
żyje ubogo, z kotem w tej kawalerce,
ale odzyskałem spokój duszy i cieszy mnie to wielce.
Dziś po ponad trzydziestu latach,
synu opowiadam ci historie tamtego starca.
Tak jak on wtedy na ławce przekazał mi prawdę największą,
ja teraz dziele się z tobą tamtą opowieścią.

Autor: SzaryPionek Kategoria: Bajki

 

Oceń wiersz

 

Komentarze

Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.