Pijany Hymn
Stoję na scenie - jestem nagi
Nie czuję jednak wstydu - to tylko gagi.
Stoi Stańczyk na podeście
Przed widownią się kiwa zamaszyście.
A Ci widzowie opętani
W szale klaszczą na żart tani.
Ukłon Ukłon Ukłon
Wzbija się zza pleców chóru ton!
Nie jest Sam!
Unosi dłoń stojący tyłem Pan.
Napięcie, napięcie
Cóż zaraz będzie!
I jak listek na wietrze
Z gracją nadgarstek przecina powietrze!
Drga muzyka, orkiestra zamyka oczy
Zaraz w krew melodia się wtłoczy.
Tak - to ten dźwięk...
Widownia wstaje z miejsc....
W rzędach przechodzi zachwytu jęk
Cóż dalej więc?
Nie milkną muzycy wcale
A już po scenie tańczą niby na karnawale.
Powiedziałbyś, że zbudzić duchy chcą
Co drzemią pod nią i czekają aż się rozochocą.
Nadchodzi reszta aktorów...
W ciszy, bez sporów...
Jedno ciało i dusza -
Wspólnie działają - i oto wielki spektakl rusza!
Stoję nagi acz czuję się ubrany
Spoglądam: od Reszty Rodziny także odpadły kajdany!
Wielbić Ciebie - Ty co się zwiesz Teatrem!
Chwała Ci! Ciesz się świata dostatkiem!
A My! Wspólnymi siłami!
Wyrzeźbimy Go Anioła dłutami!
Oceń wiersz
Komentarze
Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować.
.
- Autor: Szuiram Dodany: 21.01.2018, 10:54